minutarefleksji #piszedociebie #mojaprawda
Jestem. Wróciłam. Okazuje się, że wszystko się da. Okazuje się, że jestem tą samą sobą, choć tak wiele się zmieniło i nie zmieniło.
Jestem spokojniejsza, pewniejsza, czuję że stoję na ziemi dwiema stopami, twardo.. i lekko. Czasem leżę na niej na boku lub plecach i korzystam z okazji by rozciągnąć mięśnie i obolały kręgosłup.
Jest dobrze.
Nic się nie zmieniło i zmieniło się wszystko.
Okazuje się, że nie jestem tobą. Okazuje się, że nie jestem jedną z Was – tych pięknych bogiń połączonych z naturą i lasem, czytających sny i tańczących w rytm bębnów, z dzieckiem w chuście w rytualnym układzie z kakao. Choć czasem jestem… Ale nie zawsze. Czasem płaczę, czasem jestem brudna cała pokryta mlekiem cieknącym z piersi i ust synka. Czasem jestem Francuzką w tym nowym berecie, co mi mama kupiła w prezencie, tym samym co pasuje do mojej ulubionej szminki. Czasem chodzę w piżamie taty mojego dziecka, bo (w przeciwieństwie do moich) nie dość, że pasuje jak ulał to do tego jest czysta i pachnąca. Czasem wracam do malowania, czasem coś nowego napiszę, ostatnio nawet przeczytałam ponad połowę książki (sic!). Nie będę próbować upodabniać się do was bogiń, dzikich matek w długich spódnicach. Będę sobą w długiej spódnicy i spodniach.
Wróciłam do pracy. Nie na etacie, nie korporacyjnie, szybko, ciężko. Wróciłam do pracy coacha na swoich zasadach – lekko, w MOIM czasie, zgodnie z MOIMI potrzebami.
Od zeszłego tygodnia mam dwie nowe klientki i sesje przeprowadzamy przez telefon: z moim dzieckiem przy piersi, z ich dziećmi na kolanie, w przerwie na lunch, bo pracują lub nie pracują, bo są matkami lub nie-matkami, żonami i singielkami, bo mają plany, cele, marzenia, decyzje do podjęcia, bo weryfikują to kim są, jakie są, dla kogo i czego żyją, szukają swojej prawdy w kontekście swojego wszechświata i czasem ze strachem ale i podnieceniem patrzą w oczy sobie. Dokładnie tak jak ja i Ty.
Mówiono mi, że się nie da. Że jak?! Że z dzieckiem?! Że daj sobie czas.
Dać komu czas? Tej czy tamtemu, żeby im było milej, że skoro im nie to mnie też się nie uda? A co jeśli Ci powiem, że ja nic nie muszę. Nie musi mi się nic udawać i nie udawać, dziś rano mogę z radością coachować a popołudniu mamować, córkować… Jutro żonować a pojutrze być nie-sobą, bo przecież hormony dalej szaleją i czasem też trzeba się rozpaść na kawałki.
Nie jestem tobą i jestem tobą bo sporo nas łączy i tyle samo dzieli, jest mi z tym dobrze i całkiem na miejscu.
Chodź, pogadamy.